Aktualności
To na razie roboczy tytuł najnowszej książki pani Mirosławy Góreckiej. O niej i o innych utworach autorka opowiedziała młodzieży z klasy 1a LO w trakcie spotkania, do którego doszło w Zespole Szkół w Łobzie 1 marca. Uczniowie byli ciekawi, jak się pisze książkę, zbiera do niej materiały, skąd czerpać pomysły i co dla autora jest ważne w procesie pisania.
Pani Górecka z dużym poczuciem humoru wspomniała swoją młodzieńczą pasję do literatury, pierwsze próby pisarskie (w liceum), których nikomu nie pokazała oraz teksty tworzone w okresie pracy zawodowej w szkole (do autorstwa których nigdy się nie przyznawała).
Pierwsza książka „Trudne wybory” była efektem wsłuchiwania się w opowieści matki i próbą zrozumienia jej niezwykłej tęsknoty za utraconą małą ojczyzną (okolice Nowogródka). Pani Mirosława Górecka postanowiła spisać historię swojej rodziny aż od roku 1878. Aby odtworzyć obyczaje, polskość, język, wsłuchiwała się w opowieści wielu Kresowian, jeździła do nich, notowała. Pisała tę książkę ponad rok, wydała, ale nie była do końca zadowolona. Dlatego dokonała w niej zmian i opublikowała ponownie pod tytułem „Amelia, Emilia, Antonina”.
„Jak zrozumieć czyjąś rodzinę”, opowiadając o innych ludziach, to podstawowy problem, z którym autorka musiała się zmierzyć, pisząc książkę o łobeskich rodzinach, ich przedwojennych i powojennych losach, zwyczajach, kompleksach, tragicznych doświadczeniach. Jak „wejść” w cudzą rodzinę, aby nie usłyszeć, że bohaterka książki to jednak „nie jest moja mama”. Ile godzin trzeba rozmawiać i wsłuchiwać się w innych ludzi, aby stwierdzili, że „ta książka to jest nasza opowieść, „tak żyliśmy”, „to my”. Pragnienie odtworzenia i utrwalenia w bohaterach literackich osobowości prawdziwych ludzi okazuje się niemałym wyzwaniem dla pisarza.
I jeszcze ten lokalny patriotyzm, bo jak wyznała pani Mirka: „Zawsze chciałam, żeby Łobez zaistniał w literaturze”. To zasadniczy powód umieszczenia bohaterki powieści „Odnaleziona” w realiach Łobza i połączenia jej historii z losami autentycznych mieszkanek naszego miasta. Powieść przez wielu czytelników została uznana za lekcję tolerancji, a niektórym wydała się książką, która „ma w sobie zbyt dużo Boga”. Ale przecież każdy ma prawo do swojego światopoglądu, podkreśliła autorka. I nie jest ważne, skąd jesteśmy i w co wierzymy, ważne – kim jest człowiek dla drugiego człowieka.
Pomył na najnowszą książkę, która właśnie „powędrowała” do korekty narodził się w czasie pracy nad losami rodzin łobeskich repatriantów z Kresów („Nie prowadziła ich gwiazda”). Pani Mirosława Górecka poznała wtedy wiele starszych osób, które chętnie opowiadały jej o powojennym Łobzie. Otrzymała również od nich mnóstwo zdjęć z rodzinnych albumów. Postanowiła to wszystko „ocalić” - scalić okruchy wspomnień i podzielić się z innymi, ale nie chciała, żeby książka zamieniła się w album fotograficzny. Postanowiła więc opowiedzieć o Łobzie w 1939 r., w czasie wojny i w latach powojennych, aż do roku 1970. Opowieść o różnych zakątkach naszego miasta, wydarzeniach i ludziach będzie przeplatana licznymi zdjęciami. Nie jest to opracowanie historyczne, ale książka pokazująca historię Łobza przeżytą i zapamiętaną przez jego mieszkańców.
W trakcie spotkania pierwszoklasiści nie tylko zaspokoili ciekawość związaną z trudną materią pisania, mimo że pani Mirosława Górecka skromnie podkreśliła, że nie uważa się za pisarkę, ale otrzymali również cenną wskazówkę. Ponieważ autorka wyznała, że sama nie boi się krytyki, bo „krytyka będzie zawsze i powinna być”, dlatego też poradziła uczniom, aby rozwijali swoje pasje i nie wstydzili się pokazywać tego, co robią, innym osobom.
Anna Boguszewska-Wąsowicz