Aktualności
ŁO-BA-JE.
VI ŁOBESKIE BARWY JESIENI - wędrówka piesza.
Łobez. Niedziela, 4 października 2015r.
Tych barw to ledwo co, muśnięcie zaledwie w zielonym przepychu. Ciepło bardzo, tak, że ludzie w krótkich rękawkach spacerowali... Gdyby nie rześki poranek, lato. Obyci z najbliższą okolicą wybraliśmy się troszkę dalej... jedną stację kolejową dalej. Zaczęliśmy wycieczkę ze wsi Prusinowo (stacja Worowo). I to jedno z niewielu spotkań z cywilizacją na tej trasie.
Zanurzyliśmy się w bujnej zieloności leśnych ścieżek. Przemierzyliśmy teren, gdzie lądolód zostawił wiele śladów swej działalności. Znaleźliśmy się nad oczkiem wodnym zwanym Podkową z racji swego kształtu. Miejsce to miłe dla oka. Z nie zanadto nasłonecznioną polanką stało sie dla Nas gościnnym miejscem, odpowiednim dla odpoczynku i posilenia się. Czas bowiem był na drugie śniadanie. Rozsiedliśmy się wygodnie i zakwitło życie... towarzyskie. Jakoś bardzo szybko czas sjesty minął i czas Nam było w drogę. Idziemy brzegiem oczka, idziemy ... i znów jesteśmy w miejscu wyjścia. Kręciliśmy się w kółko? Tak. Podkowa okazała się bardziej niż półokręgiem... Dalej poszliśmy głębokim rowem, wykopanym niegdyś zapewne po to oby zmeliorować ten teren. Rów ów zaprowadził Nas do... nory, lisiej nory. Podziwialiśmy ślady aktywności lisiej rodzinki, przemyślne schronienie, wielość korytarzy. Przywołaliśmy z pamięci co tam o życiu rudzielców wiemy, podyskutowaliśmy. I w drogę. Nie za daleko. Zatrzymał Nas widok dębu stojącego mocno... stopą na ziemi. Zielone, omszałe korzenie uformowane są tak, że przypominają stopę. Takie dziwy w lasach Naszych spotkać można. A to atrakcji nie koniec.
Przed Nami ściana gąszczu zielona - łozy. Wydaje się nie do przebycia... ale przedzieramy się. A za nią inny świat. Jak mawiano dawniej - uroczysko, czyli mszar, mokradło, bagna, torfowisko... (roboczo nazwany Mszar koło Przyborza). Jak Alicja co wpadła do króliczej nory i znalazła się nagle w odmiennej rzeczywistości, stoimy zachwyceni niesamowitym widokiem. Szeregi brzózek, miękki dywan mchu - torfowców pod nogami, kępy traw - turzycy i odurzający zapach. To pachnie bagno zwyczajne, roślina typowa dla mszarów, która jest trująca, a wydzielane przez nią olejki eteryczne mają właściwości porażające układ nerwowy. Kiedy to mówię, nie wielu jest chętnych do bliższych kontaktów z tym krzewem. Faktycznie działa odurzająco. Idziemy ostrożnie w kierunku oczka wodnego, znajdującego się na środku mszaru. Robi się trochę bardziej mokro. Wypatrujemy malutkie krzewinki żurawiny i jej czerwone owoce, owadożerne rosiczki okrągłolistne, przyschłą już nieco (ze względu na porę roku) wełniankę pochwowatą. Sesja zdjęć makro trochę trwa... Dzielimy się wrażeniami, obserwacjami. Nie posuniemy się już dalej, płaszcz roślinności narosłej na wodzie mógłby okazać się zbyt cienki... Wracamy z powrotem przez łozy.
Dróżki się skończyły, teraz idziemy na przełaj... gęsiego. Całe szczęście przed Nami biegały tu zwierzęta, więc posłużymy się ich ścieżkami. Wielkim kołem obchodzimy mszar. Brniemy przez wysokie trawy i zarośla w brzozowym zagajniku. Przez krainę paproci docieramy do mocno już zarośniętej dróżki leśnej, która wiedzie Nas do drogi gruntowej, która łączyła Poradz z Przyborzem... Na tle bieli brzozowej kory łany złotych kwiatostanów nawłoci (poetycznie zwanej mimozą)... jesień. Droga… Jaka zmiana - idziemy swobodnie, parami, patrzymy przed siebie a nie pod nogi... przyśpieszamy. Spotkaliśmy niebieski szlak rowerowy. I zgodnie z nim udaliśmy się w dalszą drogę. Zrobiło się naprawdę ciepło. Południe. Czas odetchnąć. Zasiedliśmy pod okazałym dębem, przekąsiliśmy, co kto jeszcze miał, uzupełniliśmy płyny. Pogadaliśmy o dębów zaletach.
Wędrujemy do Przyborza. Tam chwilę uwagi poświęcamy XIX-wiecznemu cmentarzowi ewangelickiemu z żeliwnymi krzyżami i wyjątkowo dorodnymi okazami bluszczu. Nieopodal wchodzimy na Wzgórze Lotniarzy, skąd rozciąga się wspaniały widok na dolinę rzeki Regi. Wśród zalesionych i niezalesionych wzgórz wyróżniają się Reskie Góry. Wczesnojesienny kolaż barw i faktur tworzy wyjątkowy klimat. To robi wrażenie... Kolej na długą sesja zdjęciową. Schodzimy w dolinę i jej środkiem równolegle z rzeką podążamy w stronę wsi Dalno. Łąką, potem zagajnikami idziemy dalej. Droga turystyczna... koleiny, trochę pokrzyw i łopianów. Skręt pod górkę i ostatnia prosta. Upragniony odpoczynek już wkrótce.
Wieś Dalno, największa w gminie. Szereg bloków wygląda bardziej jak osiedle niż wieś. Zatrzymujemy się przy drewnianej wiacie z ławkami i miejscem na ognisko. Jak dobrze usiąść i zdjąć plecaki. Aura letnia. Wygrzewamy się w słońcu, zajadając usmażone Nam przez Oliwera Cybulskiego kiełbaski. Zagryzamy słodyczami dla wyrównania bilansu energetycznego. Jeszcze kawka, herbatka i ... czas na konkurs wiedzy nabytej podczas wycieczki. Uff ... tylko dzieci. I okazało się, że bystrzaki z Nich, a ich ciekawość była pierwszym krokiem do zrozumienia. Bawiliśmy się przy tym świetnie. Mieliśmy przyjemność wręczyć Kubie, Kubie i Oli statuetki ufundowane przez Powiat Łobeski. Jesteśmy z Was bardzo dumnymi.
Wszystko co dobre za szybko się kończy. I trzeba było wracać do Łobza, tym bardziej, że goście ze Szczecina musieli zdążyć na pociąg. W imprezie uczestniczyło 50 osób z Łobza, Szczecina, Reska i Drawska Pom. oraz Koszalina. Organizatorem było TKKF Błyskawica w Łobzie w osobach Adam Koguta i Elżbiety Jankowskiej-Kogut. Działania TKKF finansowane są z dotacji Gminy Łobez. Statuetki ufundował Powiat Łobeski.
Przebyliśmy trasę: Worowo stacja kolejowa - Prusinowo – Przyborze – Dalno – Łobez. 16 km.
Z turystycznym pozdrowieniem
Elżbieta Jankowska-Kogut